Jak wspomniałem przy okazji
“Feed” tematyka zombie nie należy do moich ulubionych, a skali jej popularności
w ostatnim czasie mój umysł nie ogarnia. Między innymi dlatego, mimo wielu
entuzjastycznych recenzji nigdy nie zabrałem się za „Żywe trupy”, czyli opus
magnum Roberta Kirkmana. Nie przekonała mnie do komiksu nawet świetna gra od
Telltale Games i bardzo chwalony serial stacji AMC. Ale już wiem, że za
komiksowe „Żywe trupy” muszę się koniecznie zabrać. Wszystko za sprawą niepozornego
albumu ze stajni Marvela – „Marvel Zombies”.
Nie ma co ukrywać, że pomysł
wyjściowy wydaje się być absurdalny. Otóż w alternatywnej rzeczywistości, na
skutek skażenia Ziemi czymś z kosmosu, wszyscy superbohaterowie i ich
przeciwnicy zamienili się w zombie. A zachowawszy wszystkie moce, w dość
krótkim czasie, obrońcy ludzkości przyczynili się do jej wyginięcia. A głód
pozostał i nadal ich trawi…
Od samego początku widać, że nie
mamy do czynienia ze standardowymi bezmyślnymi zombie. Wszyscy herosi są
martwi, ale zachowali nie tylko moce, ale także intelekt. Oczywiście przyćmiony
przez imperatyw jedzenia, ale jednak nadal umożliwiający im racjonalne
myślenie. I do tego cały czas gadają. Jak na głodnego przystało, głównie o
jedzeniu. O tak, dialogi są wyjątkowo smakowite.
Nie wiedziałem czego się po tym
komiksie spodziewać, ale okazało się, że otrzymaliśmy rewelacyjny komiks
rozrywkowy. Z jednej strony porządny horror, zadziwiająco krwawy, brutalny i
obrzydliwy jak na Marvela. Z drugiej wyśmienitą czarną komedię. Co ważne,
Kirkman okazał się na tyle sprawnym scenarzystą, że stworzył historię spójną i
interesującą dla czytelników nie zaznajomionych z komiksami, ale jeżeli
jesteście fanami uniwersum będziecie się bawić jeszcze lepiej. Twórcy
zachwycili mnie mnogością świetnych pomysłów i łatwością z jaką postawili na
głowie nasze dotychczasowe wyobrażenia o postaciach. I jak dla mnie, ta
świetnie napisana opowieść ma mistrzowski finał.
Zanim przejdę do podsumowania
tych krótkich wrażeń po lekturze polecam zainteresować się jeszcze jedną
rzeczą. Projekt „Marvel Zombies” znany jest bowiem także z wyjątkowych okładek Arthura
Suydama, który przerobił wiele klasycznych projektów (dwie z nich ilustrują dzisiejszą notkę) na takie w klimatach
zombie. I wypadają one naprawdę znakomicie.
A sam komiks? Jeżeli lubicie
zombie i/lub marvelowskie uniwersum koniecznie się nim zainteresujcie. Dostaniecie
krotką, lekką i zabawną historię, która zafunduje Wam jazdę bez trzymanki od
pierwszej do ostatniej strony. A niech najlepszą rekomendacją będzie to, że to
właśnie „Marvel zombies” udała się nie lada sztuka zachęcenia mnie do
nadrobienia „Żywych trupów”.