czwartek, 25 października 2012

"Golem" Edward Lee



Pierwsza, wydana w Polsce w 2011 roku, powieść Edward Lee czyli „Sukkub” odniosła spory sukces. Idąc za ciosem wydawnictwo Replika zaplanowało na 2012 rok aż dwie premiery - „Ludzi z bagien” oraz „Golema”. Odniosłem wrażenie, że „Ludzie z bagien” podzieli fanów polskiego debiutu Lee. Podniosły się głosy o nadmiernej rozwlekłości, o nazbyt kryminalno-obyczajowym wątku oraz licznych podobieństwa pomiędzy powieściami. Wszystko to znalazło odbicie w obawach o jakość „Golema”. W moim jednak przypadku, o czym z resztą wcześniej pisałem, „Ludzie z bagien” przypadli do gustu i tylko zwiększyli apetyt na najnowsze dzieło Edwarda Lee. 

„Golem” miał swoją polską premierę na konwencie Polcon we Wrocławiu, a Wydawnictwo Replika uraczyło fanów grozy w Polsce wydarzeniem dość bezprecedensowym i autor osobiście uświetnił premierę. Dodatkowo duże brawa należą się za pomysłową promocję związaną z wizytą Edwarda Lee. Otóż przed konwentem można było zamówić dowolną jego powieść ze spersonalizowanym autografem. I to w cenie normalnej książki. Jako, że nie dano było mi dotrzeć na Polcon, dzięki wspomnianej akcji mój egzemplarz „Golema” zdobi takowy wpis. Mała rzecz a cieszy.      


„Golem”, to w przeciwieństwie do wcześniej wydanych u nas powieści, jedna z nowszych książek Edwarda Lee (z 2009 roku) i w zasadzie już od prologu widać pewne zmiany, cofamy się bowiem aż do 1880 roku. Trafiamy na parowiec wiozący do miejscowości Lowensport między innymi beczki z gliną z Wełtawy. Towar, który już wkrótce stanie się przyczyną poważnych problemów. Prolog jest mocny i wciągający, ale co muszę z lekką konsternacją stwierdzić wydarzenia w nim opisane nie do końca mają odzwierciedlenie w dalszej części powieści. Akcja przenosi się do współczesności, gdzie dwoje świeżo postawionych na nogi życiowych rozbitków przyjeżdża do nowo zakupionego domu w Lowensport. Domu, który należał kiedyś do żydowskiego założyciela miasta. Nie wiedzą, że wkrótce przyjdzie im się zmierzyć z niewyobrażalnym…

Dla polaków mam wrażenie fabuła powieści może być w dużej mierze do przewidzenia już po samym tytule i prologu. Każdy zna przecież legendy o Golemie z Pragi ożywionym żydowską magią. Pozostaje więc pytanie na ile Edward Lee będzie potrafił nas zaskoczyć i jak wypadnie legenda przefiltrowana przez jego estetykę. W zasadzie cały czas czuć rękę autora i to zarówno w konstrukcji powieści jak i bohaterów (znów mamy duet(y) nihilistycznych psycholi i protagonistów muszących się zmierzyć z nieznanym, ale mam wrażenie, że wszystkie postacie dramatu – których jest naprawdę sporo - bardzo ciekawie zostały zarysowane). Oczywiście fani horroru znajdą tutaj zdecydowanie coś dla siebie, bo poziom brutalności i dewiacji tutaj zaprezentowanych przebija momentami nawet „Sukkuba”. Mi bardzo spodobał się pomysł (i wykonanie!) prowadzenia równolegle tak naprawdę dwóch historii, tej z 1880 roku i tej obecnej, obu spotykających się dopiero w finale. Finale, który uspokajam tych narzekających na wtórność zakończenia „Ludzi z bagien”, nie jest może wielkim zaskoczeniem, ale sprawdza się bardzo dobrze.

Pozostaje pytanie czy warto sięgnąć po „Golema”? Moim zdaniem jak najbardziej tak, ale śpieszę uprzedzić fanów polskiego debiutu. Nie oczekujcie rewolucji i kolejnego przesuwania granic. Po lekturze trzeciej powieści Lee ja nadal jestem bardzo zadowolony, ale mam co raz mocniejsze przekonanie, że  tak rewelacyjny debiut jak „Sukkub” na dłuższą metę może Edwardowi Lee trochę szkodzić. Pojawi się wiele głosów, że książka jest ok., ale to nie to samo. I bardzo dobrze. Z mojej perspektywy Edward Lee może żałować, że nie załapał się na horrorowy bum spod znaku Phantom Pressu i Ambera. Dziś byłby w Polsce pewnie równie popularny jak Masterton. Dlaczego? Bo bazując w ocenie na jego trzech powieściach mogę śmiało stwierdzić, że to świetny pisarz horrorów klasy B. Z unikalnym stylem opowiadania historii, ciekawymi pomysłami i zamiłowaniem do perwersyjnego seksu i makabry. Aż szkoda, że Replika nie zdecydowała się wydać „Golema”, który ma przecież zaledwie 300 stron, w mniejszym formacie. Ja bym go widział jako świetny początek nowej serii horrorowych czytadeł. Zatem, czy warto? Jeżeli szukacie dobrego horroru klasy B, śmiało sięgnijcie po „Golema”. Ja bawiłem się świetnie i już czekam na jego kolejną powieść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz