środa, 30 grudnia 2015

Rok Czwarty


Koniec roku to tradycyjnie czas zestawień i list zbierających wszystkie „naj”. Stali czytelnicy pewnie już wiedzą, że unikam takowych jak ognia - zbyt często mam poczucie, że przeczytałem/obejrzałem/zagrałem w zbyt małą ilość rzeczy, aby rzetelnie wybrać te najlepsze.  Co innego chwila refleksji, przy podsumowanie mojej działalności, której czwarty rok właśnie dziś się zakończył.

A miniony rok, który zapowiadał się na moment stabilizacji i kontynuacji, okazał się być okresem wyjątkowo interesującym, choć trudnym. Obfitował w wiele ciekawych wydarzeń i premierowych aktywności, ale niestety w związku z systematycznie ograniczającym się czasem wolnym coraz trudniej jest znaleźć chwilę spokoju dla (pop)kultury, a jeszcze większe problemy nastręcza później zebranie się w sobie aby o czymś napisać, czy nagrać. I mówię to z pełną świadomością i pomimo tego, że jak się spojrzy na proste statystyki wyglądają one lepiej niż w 2014 roku. 


Podcasty
Teksty
Blog
6
12
HPLovecraft.pl

1
Pulpozaur.pl

2
Carpe Noctem
8
11
Masa Kultury
6

Radio SK
11

Nekropolitan
13

Alchemia Gier
2

Opowieści osobliwe
1


47
26

Ale nie chcę się znów ograniczyć do paru liczb. Chciałbym za to wyróżnić kilka rzeczy, które były dla mnie ważne, interesujące, irytujące lub jakoś zapadły mi w pamięć. Na pierwszy rzut pójdą prelekcje, bo w 2015 roku, wyszedłem ze świata wirtualnego, do realnego. I przyznam się szczerze, że okazało się być to doświadczenie tyleż ekscytujące, co stresujące i okupione dużą ilością (znacznie większą niż przy standardowych aktywnościach) pracy, którą pewnie nie do końca nawet było widać. Łącznie na żywo można było mnie zobaczyć cztery razy na Pyrkonie oraz raz na Horror Day. Piątek na Pyrkonie to był dla mnie wyjątkowy dzień. Nie dość, że po raz pierwszy miałem mówić do ludzi, to jeszcze od razu w dużej dawce. Zaczynaliśmy wystąpieniem „Czy taki Stephen King straszny?” jako podcast Radio SK, i samo to już było pewnym wydarzeniem. W końcu można było zobaczyć na żywo ¾ stałego składu. Później dwa panele sygnowane przez Carpe Noctem („50 twarzy horroru” oraz „Czy literki mogą straszyć?”), a na finał jeszcze solówka (z oczywistych przyczyn stresująca mniej najbardziej) o „Weird fiction w serialu „Detektyw”). Mimo obaw, całość wyszła fajnie. Na tyle, że z entuzjazmem neofity zgodziłem się skorzystać z zaproszenia, dobrze Wam znanego, Filipa i wygłosić solową prelekcję na organizowanym przez Niego we Wrocławiu Horror Day. Tematem tejże była literatura weird fiction i w tym przypadku, choć włożyłem sporo pracy w przygotowania i całość wypadła w porządku, to mam poczucie, że można i trzeba było to zrobić lepiej. To jest z resztą paradoks. Każda z tych prelekcji, szczególnie solowych kosztowała mnie mnóstwo nerwów i po Horror Day, stwierdziłem, ze chyba jestem za stary na takie działania, ale… z drugiej strony ciągnie mnie aby w kolejnym roku znów coś zrobić w temacie. Czy tak będzie? Okaże się, bo jak wspomniałem na początku. Chęci to jedno, a nieubłagany kat – czas drugie.

Druga kwestia to Carpe Noctem, które od jakiegoś czasu współtworzyłem, a od pyrkonowych prelekcji mogę z dumą zaliczać się w poczet Redaktorów serwisu. Zacieśnienie współpracy zaowocowało większa ilością tekstów i podcastów, ale także dwoma ciekawostkami. Po pierwsze dzięki Carpe Noctem w tym roku, po raz pierwszy w życiu miałem okazję recenzować książkę (i to nie byle jaką – premierowy zbiór Stephena Kinga „Bazar złych snów”) przed premierą światową. Dało mi to dużo frajdy i satysfakcji. Po drugie, w ramach świętowania urodzin serwisu, część (czteroosobowa) redakcji nagrała dyskusję i był to mój pierwszy montaż tak dużego projektu. Nie muszę dodawać, że napawa mnie to dumą. A nagrywanie w większym składzie tak nam się spodobało, że na pewno oprócz standardowych tekstów będziecie mogli nas posłuchać własnie w takich większych rozmowach.

Zresztą jeżeli chodzi o nagrywanie, to w minionym roku stuknęła mi osobiście pierwsza setka nagranych podcastów. I to jest dobry moment aby po raz kolejny podziękować wszystkim osobom, z którymi nagrywałem i nagrywam. Tym bardziej, że w tym roku nie tylko stuknęła mi setka, ale także umocniliśmy współpracę w ramach nieformalnej grupy zwanej Konglomeratem Podcastowym, w skład której zaliczamy wszystkie działania w których przewija się ktoś z żelaznego składu Konglomeratu – Mando, Szymas, Żarłok i ja. Mówię o większej współpracy, bo nagrywając w różnych miejscach daliśmy w tym roku słuchaczom dziesiątki godzin nagrać (wspomnę przykładowo wrzesień - dziewiętnaście podcastów i ponad sześć godzin gadania). Zobaczymy co przyniesie przyszłość, bo coraz częściej mówimy o tym, że warto byłoby stworzyć miejsce w sieci, gdzie wszystkie te projekty można byłoby wrzucać razem i rozwijać o kolejne elementy. Dobrze byłoby się w 2016 roku w końcu za to zabrać.

W minionym roku nie tylko wydłużyliśmy dyskusje podcastowe (motto Konglomeratu „Kiedyś nagrywaliśmy krótkie podcasty” zobowiązuje), ale mam wrażenie, że ja też coraz częściej piszę dłuższe, bardziej przekrojowe teksty, zamiast prostych recenzji. I bardzo mnie to cieszy. Bo choć trudniej przez to się zmobilizować do pracy, to później powstają teksty, z których jestem bardzo zadowolony. Jak w przypadku poprelekcyjnego tekstu „Weird Fiction w serialu „Detektyw”, który później udało mi się, dzięki uprzejmości jego ekipy, także zamieścić na stronie Pulpozaura. Jak w przypadku podcastu o serii „Phantasm”, który osobiście uważam, za chyba najlepszą rzecz jaką nagrałem. Jak w przypadku zestawienia ze sobą „Bez przebaczenia” i „Staruszka Logana”, czy „The Hellbound heart” z jego ekranizacją. A wymieniam tylko rzeczy, które pojawiły się na blogu. I w tym miejscu trochę pomarudzę. Bo żadna z tych publikacji nie wzbudziła tak dużego echa jak pisana interwencyjnie notka o polskiej grozie. Notka, która stanowiła kulminację moich dyskusji rozpoczętych przy okazji Nawiedzonego Podcastu o „Horrorze klasy B”, a kontynuowanych przy okazji nominacji do Polskiej Nagrody Grozy. I wkurza mnie to, powiem Wam moi mili, że nieważne jak dobry (nawet jeżeli tylko w mojej ocenie) tekst się napisze, to najłatwiej popularność budować na opiniach skrajnych. Czego zwyczajnie nie chcę robić i to pomimo tego, że ostatnio tematów, które wzbudzają moją irytację przybywa.

Nie będę przedłużał, bo zrobię się (o ile już to nie nastąpiło) albo nazbyt marudny, albo sentymentalny. Czwarty rok działalności za mną. Działo się dużo, udało się nagrać sporo fajnych dyskusji, parę miniaudiobooków (planowana z dawna "Cudowna Broń"!), napisać ciekawych tekstów, a nawet wystąpić na żywo. Nie wszystko się udało idealnie – z braku czasu na granie Alchemia Gier jest w zasadzie w uśpieniu, nie o wszystkim godnym uwagi pewnie wspomniałem, ale przy tak ograniczonym czasie wydaje mi się, ze udało się zrealizować bardzo dużo. Co przyniesie rok następny? Nie chcę gdybać, bo akurat ostatnie tygodnie to z różnych powodów spadek aktywności. Jedno jest pewne, nawet jeżeli tak zwane prawdziwe życie spowoduje, że będę miał mniej czasu na nagrywanie i pisanie to zupełnie z tego nie zrezygnuję. Bo powiem egoistycznie, że zbyt to polubiłem i zbyt wiele frajdy mi to daje. A mam nadzieję, że Wam drodzy czytelnicy i słuchacze to się czasem udziela.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz