poniedziałek, 30 września 2013

„Marvel Zombies” – Robert Kirkman/Sean Phillips/Arthur Suydam



Jak wspomniałem przy okazji Feed tematyka zombie nie należy do moich ulubionych, a skali jej popularności w ostatnim czasie mój umysł nie ogarnia. Między innymi dlatego, mimo wielu entuzjastycznych recenzji nigdy nie zabrałem się za „Żywe trupy”, czyli opus magnum Roberta Kirkmana. Nie przekonała mnie do komiksu nawet świetna gra od Telltale Games i bardzo chwalony serial stacji AMC. Ale już wiem, że za komiksowe „Żywe trupy” muszę się koniecznie zabrać. Wszystko za sprawą niepozornego albumu ze stajni Marvela – „Marvel Zombies”.

 
Nie ma co ukrywać, że pomysł wyjściowy wydaje się być absurdalny. Otóż w alternatywnej rzeczywistości, na skutek skażenia Ziemi czymś z kosmosu, wszyscy superbohaterowie i ich przeciwnicy zamienili się w zombie. A zachowawszy wszystkie moce, w dość krótkim czasie, obrońcy ludzkości przyczynili się do jej wyginięcia. A głód pozostał i nadal ich trawi…

Od samego początku widać, że nie mamy do czynienia ze standardowymi bezmyślnymi zombie. Wszyscy herosi są martwi, ale zachowali nie tylko moce, ale także intelekt. Oczywiście przyćmiony przez imperatyw jedzenia, ale jednak nadal umożliwiający im racjonalne myślenie. I do tego cały czas gadają. Jak na głodnego przystało, głównie o jedzeniu. O tak, dialogi są wyjątkowo smakowite.

Nie wiedziałem czego się po tym komiksie spodziewać, ale okazało się, że otrzymaliśmy rewelacyjny komiks rozrywkowy. Z jednej strony porządny horror, zadziwiająco krwawy, brutalny i obrzydliwy jak na Marvela. Z drugiej wyśmienitą czarną komedię. Co ważne, Kirkman okazał się na tyle sprawnym scenarzystą, że stworzył historię spójną i interesującą dla czytelników nie zaznajomionych z komiksami, ale jeżeli jesteście fanami uniwersum będziecie się bawić jeszcze lepiej. Twórcy zachwycili mnie mnogością świetnych pomysłów i łatwością z jaką postawili na głowie nasze dotychczasowe wyobrażenia o postaciach. I jak dla mnie, ta świetnie napisana opowieść ma mistrzowski finał.

 
Zanim przejdę do podsumowania tych krótkich wrażeń po lekturze polecam zainteresować się jeszcze jedną rzeczą. Projekt „Marvel Zombies” znany jest bowiem także z wyjątkowych okładek Arthura Suydama, który przerobił wiele klasycznych projektów (dwie z nich ilustrują dzisiejszą notkę) na takie w klimatach zombie. I wypadają one naprawdę znakomicie.

A sam komiks? Jeżeli lubicie zombie i/lub marvelowskie uniwersum koniecznie się nim zainteresujcie. Dostaniecie krotką, lekką i zabawną historię, która zafunduje Wam jazdę bez trzymanki od pierwszej do ostatniej strony. A niech najlepszą rekomendacją będzie to, że to właśnie „Marvel zombies” udała się nie lada sztuka zachęcenia mnie do nadrobienia „Żywych trupów”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz