Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Niedobre literki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Niedobre literki. Pokaż wszystkie posty

piątek, 9 sierpnia 2013

"Bizarro bazar" Antologia opowiadań



W niespełna dwa lata od premiery dość ciepło przyjętego zbioru „Bizarro dla początkujących”, ekipa autorów skupionych wokół projektu Niedobre literki, uraczyła nas jego kontynuacją. W przypadku antologii „Bizarro bazar” złota zasada sequeli, którą możemy sprowadzić do stwierdzenia „więcej, mocniej, lepiej”, została w 100% wcielona w życie. Na ponad 320 stronach otrzymujemy aż 22 opowiadania, a oprócz znanych polskich autorów (na czele z Dawidem Kainem, Krzysztofem T. Dąbrowskim, czy Robertem Cichowlasem), pojawią się teksty pisarzy zagranicznych (w tym tak uznanych w gatunku jak Carlton Mellick III, czy Cameron Pierce) oraz historie twórców systematycznie zyskujących rozgłos (jak choćby Grzegorz Gajek i przede wszystkim Jan Maszczyszyn).

 
Podobnie jak w przypadku pierwszego zbioru, mamy tu bardzo duży rozstrzał tematyczny i każdy raczej znajdzie coś dla siebie. Tym bardziej, że jak wspomniałem ilość opowiadań jest spora. Co jednak ważniejsze, ich jakość jest na naprawdę dobrym poziomie i zaledwie kilka mnie rozczarowało. Niestety do tej grupy znów muszę zaliczyć tekst Kazimierza Kyrcza Jr. Opowiadanie „Ojciec roku”, bo o nim mowa zaczyna się całkiem nieźle, a prosty styl niektórym przypadnie do gustu. Ja po raz kolejny mam z autorem niestety ten sam problem. Tu nawet chyba większy niż z poprzednimi jego tekstami. Problemem tym jest puenta, której ja po prostu nie akceptuję i która rozkłada mi całą opowieść na łopatki. 

Dość słabo w mojej ocenie wypada także tekst „Czarne galery” Krzysztofa Maciejewskiego. Ale w tym przypadku moje odczucia nie są tak jednoznacznie negatywne. Po prostu opowiadanie do mnie nie trafiło i zupełnie nie zrozumiałem jaka była intencja autora. Na zakończenie strefy rozczarowań zostawiłem opowiadanie autora o którym słyszałem tyle samo dobrego co bardzo złego, a sam nigdy wcześnie z jego twórczością nie miałem do czynienia. Mam wrażenie, że „Duckfucker” Roberta Cichowlasa może przypaść wielu czytelnikom do gustu. Ja jednak nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że czytam przeciętny klon Grahama Mastertona (vide choćby jego opowiadanie „Obiekt seksualny”), a finałowy twist zamiast zaskoczyć wydał mi się tanią manipulacją. 

Dość o rozczarowaniach, bo w zbiorze mamy naprawdę sporo świetnych historii. Zacznę od zagranicznych gości i na wstępie chciałbym pogratulować twórcom zbioru wyboru opowiadań. Poza Edwardem Lee, który uraczył nas horrorem mocno w swoim stylu (dobrym, ale myślę, że każdy kto zna jego wydane w Polsce powieści wie doskonale czego się spodziewać) wszyscy pozostali zaserwowali nam naprawdę smakowitą porcję bizarro.  Szczególnie chciałbym wyróżnić „Porno w sierpniu” Carltona Mellicka III (które z pewnością może stanowić dobrą wizytówkę, nie tylko antologii, ale i bizarro jako gatunku w ogóle), szalony „Dom (z) kotów” Jeffa Burk’a oraz przede wszystkim „Ponure bobry” Camerona Pierce’a. To ostatnie opowiadanie stanowi jedną z perełek w całym zbiorze. W króciutkim tekście dostajemy unikalny mix humoru i makabry, od którego ja nie mogę się od momentu lektury uwolnić. Pierce’a wprowadziłem na swoją listę autorów do dogłębniejszego sprawdzenia, bo jeżeli jego inne opowiadania prezentują podobny poziom to naprawdę jest to pierwsza liga gatunku.

Ale Polacy nie gęsi i także swych autorów bizarro mają. I to na tyle dobrych, że bardzo trudno ograniczyć mi się do paru najlepszych tekstów. Już pierwsze dwa  (choć nie znałem autorów wcześniej) nastawiły mnie optymistycznie. Na początek zaserwowano nam świetną „Skórę” Michała Stonawskiego, czyli nietypową opowieść (post)apokaliptyczną i humorystyczne „144000” Marcina Rojka, którego to tekst pochyla się nad kwestiami także poniekąd apokaliptycznymi. Tylko bardziej dosłownie, bo tymi z Apokalipsy Św. Jana. Na uwagę (ośmielę się zaryzykować, że jak wszystkie jego opowiadania) zasługuje „Homo pregnatus” Jana Maszczyszyna. Pierwszy raz trafiłem na jego tekst, kiedy wygrał jeden z konkursów na Carpe Noctem. Tamto opowiadanie bardzo mocno skojarzyło mi się z bizarro (o czym nie omieszkałem zasygnalizować ekipie Niedobrych Literek, ciekawe czy przysłużyłem się do szerszej obecności autora w polskim centrum bizarro?). Od tamtej pory zapoznałem się ze sporą ilością opowieści jego autorstwa i widać, że prezentuje on unikalny i bardzo ciekawy styl, który przypadł mi do gustu. „Homo pregantus” nie jest może najwybitniejszym jego dziełem jakie czytałem (puenta zbyt szybko staje się oczywista), ale moim zdaniem może stanowić niezłe wprowadzenie w świat autora zbioru „Testimonium”.

Udane opowieści to także „Cipakabra” Karola Mitki, która jest historią jako żywo z wyobrażeń przeciętnego czytelnika o tym gatunku (krwawa, absurdalna, nieznająca świętości) oraz „Rajska kraina” Dariusza Kuchniaka, która wyśmienicie bawi się oczekiwaniami czytelnika. Ale jak dla mnie to co najlepsze jeżeli chodzi o teksty polskich autorów zostawiono na koniec. „Polski gotyk” Marka Grzywacza to moim zdaniem rewelacyjne opowiadanie, w którym udało się autorowi nie tylko wykreować ciekawą rzeczywistość i zaludnić ją interesującymi postaciami, ale przede wszystkim okrasić to świetnym finałem. Tekst kompletny i bardzo pozytywne zaskoczenie.

Jak widzicie udanych opowieści jest tu co nie miara. A ja po lekturze mam także wrażenie, że paradoksalnie ten zbiór stanowi lepsze wprowadzenie do gatunku niż „Bizarro dla początkujących”. Z tego co widzę to aktualnie do kupienia pozostało zaledwie parę egzemplarzy, ale mam nadzieję, że doczekamy się może jakiegoś drugiego wydania (Może z ciekawszą okładką? Ta mimo iż zebrała sporo pozytywnych opinii w ogóle do mnie nie trafia). Wyrównany, dobry poziom oraz różnorodność tematyczna i stylistyczna gwarantują, że jeżeli jesteście miłośnikami opowiadań powinniście być po lekturze „Bizarro bazar” usatysfakcjonowani. Bizarro rozwija się w u nas wyjątkowo prężenie i trzymam kciuki za kolejne udane projekty sygnowane logiem „Niedobrych literek”.

Ps. Szczęśliwym trafem począwszy od dnia dzisiejszego można zbiór nabyć w formie e-booka.

Przydatne linki:



 

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

„Bizarro dla początkujących” – Antologia opowiadań


W sierpniu 2011 roku przez przypadek trafiłem na artykuł, w którym pierwszy raz spotkałem się z nieznanym mi wtedy terminem Bizarro Fiction. „Dupo-gobliny z Auschwitz”, czy „Przeleciałem córkę szatana” to tylko niektóre z tytułów książek z powyższego gatunku w artykule wymienione, tytułów na tyle intrygujących, że na wieść o mającej się ukazać antologii „Bizarro dla początkujących” postanowiłem sprawdzić Bizarro made in Poland.


 „Bizarro dla początkujących” to projekt pionierski, któremu przyświecał cel spopularyzowania nowego gatunku literackiego w naszym kraju. W antologii wydanej w niewielkim nakładzie (w Internecie widziałem gdzieś informacje o nakładzie rzędu 160 sztuk, jeżeli się mylę proszę o sprostowanie) znajdziemy sporą ilość opowiadań młodych polskich twórców. Jak wypadli mierząc się z nowym?

Zbiór rozpoczynają dwa opowiadania Bartosza Czartoryskiego. „Oto dom, bim bam bom” to absolutnie mistrzowskie otwarcie tego zbioru, które od razu wrzuca nas na głęboką wodę Bizarro. Świetna historia z genialną puentą i moim zdaniem jedna z gwiazd w antologii. „Wiedźma” w zestawieniu z wcześniejszym tekstem wypada słabiej, ale to także kawał świetnej, nieco bardziej klasycznej prozy.

Kolejny tekst „Ojczenasz, któryś jest w niebie” Aleksandry Zielińskiej zdecydowanie przykuwa uwagę  intrygującym tytułem. Niestety, jeden z najdłuższych tekstów w tym zbiorze wypada w mojej ocenie bardzo słabo. Ani tematyka, ani przyjęta konwencja zupełnie do mnie w tym przypadku nie trafiły. 

Na szczęście kolejny tekst „Zjedz mnie” Adriana Miśtaka to absolutna perełka. Wydaje mi się, że mało tu Bizarro, a więcej klasycznego horroru, ale tekst jest powalający. Szczególnie czytany tak jaki mi się zdarzyło z nim obcować, czyli w okresie Wielkiej Nocy. 

Kolejni autorzy – Rafał Kuleta i Krzysztof Maciejewski – zaserwowali nam ostrą jazdę bez trzymanki. Na szczególną uwagę zasługują „Wciśnięciwsiebie” i „Śmierdząca inwazja”, które w moim odczuciu stanowią kwintesencję Bizarro i jednocześnie są jego bardzo dobrą wizytówką. 

Znany na polskim rynku miłośników grozy Krzysztof T. Dąbrowski stworzył świetny, krótki tekst „Wielki Grzybiarz”, oraz dwa niezłe - „Cała wstecz” (który chyba zyskał by na sile gdyby go skondensować do krótszej formy) i  „Wielkie Bum!”. I choć podobają mi się pomysły na opowiadania i ciekawe puenty, to styl tekstów nie do końca mi odpowiada.

Na koniec pozostają Kazimierz Kyrcz jr oraz Dawid Kain, którzy są chyba głównymi propagatorami Bizarro w Polsce. I trochę się zaskoczyłem, bo spodziewałem się po tych autorach ostrej jazdy, a tymczasem solowe dokonania Kazimierza Kyrcza w ogóle do mnie nie trafiły, a w przypadku Dawida Kaina dostałem to czego oczekiwałem w 50%. W 50% bo o ile „Krawiec” jest teksem, który mi przypadł do gustu, ale mnie nie powalił to obrazoburczy „Źródłosnów” to tekst obezwładniający i powalający. Rewelacja! Na finał mamy jeszcze dwa teksty Kyrcza i Kaina napisane w duecie. Oba opowiadania dobre, choć pozostawiające pewien niedosyt.

Wrażenia ogólne? Bardzo dobre. Zaangażowanie do antologii różnych autorów spowodowało, że udało się zgromadzić teksty o różnorodnej tematyce i różnym ujęciu tematu. Takie podejście warunkuje, że pewnie nie wszystkie teksty trafią do czytelnika, ale powodują także, że każdy znajdzie coś dla siebie. A przecież chyba głównie o zaznajomienie i zarażenie polskiego czytelnika nowym gatunkiem chodziło. 

Po zakończonej lekturze prześladuje mnie jednak pewna myśl. Na ile Bizarro jest gatunkiem nowym i na ile historie wydawane pod tym szyldem wymagają tak naprawdę jakiejś osobnej nomenklatury. Przyznam, że zupełnie nie rozumiem obecnej tendencji w szeroko pojętej kulturze (muzyka, literatura) do tworzenia nowych podgatunków. Jadąc samochodem i słuchając radia nie raz w ciągu godziny dowiaduję się o istnieniu 5 nowych rodzajów rocka, czy metalu, które dla mnie jako słuchacza nie różnią się prawie wcale. Taki problem mam z Bizarro. Mam wrażenie, że historie, które teraz zaklasyfikowane zostałyby jako Bizarro powstawały od dawna. Przychodzą mi na myśl dwa opowiadania, które mogłyby spokojnie reprezentować ten nurt, a są raczej klasyfikowane jako horrory – „Palec” Stephena Kinga (ze względu na groteskowy charakter tej lubianej przez mnie historii wśród fanów Króla nie cieszy się ona popularnością) oraz  „W górach, miasta” Clive’a Barkera. Czy zatem naprawdę musimy tworzyć nowy termin do opisu tego zjawiska, czy może stare dobre terminy jak horror, surrealizm, groteska są wystarczające? Przyznam, że nie wiem i chyba musiałbym wejść głębiej w Bizarro, ale wątpliwości na razie pozostają. 

„Bizarro dla początkujących” to w mojej ocenie bardzo ciekawa i godna uwagi pozycja na polskim rynku wydawniczym, a jeżeli komuś mało dziwacznej prozy to czołowe postacie stojące za antologią – Dawid Kain, Kazimierz Kyrcz jr. oraz Krzysztof Maciejwski nie próżnują i krzewią Bizarro w Polsce także poprzez ich internetowy projekt "Niedobre literki" . Dla ciekawych szumu wokół modnego ostatnio terminu polecam sięgnąć, czy to po antologię czy po inne prace z tego nurtu i przekonać się na własnej skórze jak to działa. Ostrzegam jednak, że po pierwszej dawce możecie chcieć więcej.