Niespełna rok temu, na łamach
czasopisma „Coś na progu”, pojawiła się po raz pierwszy Tequila. Jej twórcami
są odpowiadający za scenariusz Łukasz Śmigiel (czyli jeden z filarów
Wydawnictwa Dobre Historie) oraz realizująca stronę graficzną Kasia Babis. A
cel przyświeca im ambitny. Wykreować bohaterkę na miarę najbardziej znanych wojowniczek
pulpowej literatury i to funkcjonującą w ramach spójnego i rozbudowanego
uniwersum w klimatach postapokaliptycznych.
Uniwersum, w którym na skutek
nieudanego eksperymentu pojawiło się mnóstwo tak zwanych okien. Struktur, które
okazały się być bramą do innego świata. Świata z którego najpierw przez okna
wylał się na żar niszczący znaną cywilizację, a następnie zaczęły przez nie
przechodzić monstra nazwane serpentynami. I tak nastał nowy, brutalny lad, w
którym pozostali przy życiu muszą stale walczyć o przetrwanie. Ale każdy świat
potrzebuje legendy i tu na scenę wchodzi Tequila. Bohaterka, obdarzona
niezwykła urodą, licznymi zdolnościami, niespotykaną wiedzą o starym porządku i
tajemniczą przeszłością. A cała opowieść ma być rozpisana na opowiadania,
albumy i shorty komiksowe oraz powieści.
Widać jak na dłoni, że pomysł
wyjściowy nie należy może do przesadnie oryginalnych, ale przyznam się bez
bicia, że mam sporą słabość do tego rodzaju przygodowej fantastyki i w związku
z tym cały projekt dostał ode mnie kredyt zaufania. Z resztą nie tylko ode
mnie, bo Tequila stała się jednym z projektów sfinansowanych z sukcesem w
ramach portalu crowdfundingowego Polak Potrafi (gdzie z resztą cały czas można
śledzić pojawiające się aktualności). A po paru miesiącach od pierwszego
opowiadania o przygodach Tequli i paru shortach komiksowych, pojawił się w
końcu pierwszy album komiksowy wzbogacony o prolog nadchodzącej powieści. A ja
zapoznałem się z całością i chciałbym się podzielić swymi wrażeniami.
Na pierwszy rzut poszło
opowiadanie „Sekret zielonego Boga”, które można cały czas znaleźć choćby tu.
Tekst otwiera komiksowy short, który mówiąc szczerze nie przypadł mi do gustu.
Fabularnie stanowi króciutkie wprowadzenie do historii, ale od strony graficznej
jest niestety słabo (uspokajam w pełnym albumie komiksowym kreska jest zupełnie
inna). Na szczęście samo opowiadanie jest bardzo przyjemne. Mimo wielu przymiarek
nie zabrałem się za wcześniejsze dokonania Łukasza Śmigla, ale w dość zgodnej
ocenie ma on opinię autora sprawnie żonglującego różnorodnymi pomysłami i
konwencjami. I widać to także w tym tekście, który stanowi ciekawe wprowadzenia
do uniwersum Tequili. Prezentuje podstawowe prawidła rządzące światem,
wprowadza pierwsze barwne postacie i rzuca sporo tropów, które mogą się
interesująco rozwinąć. A cała opowieść przypomina mi mocno klimat (co poczytuję
jako zaletę) historii z Conanem. Mam jednak jedno, ale za to dość poważne
„ale”. Totalny brak puenty dla całej opowieści, która po prostu się urywa.
Myślałem, że może jakieś wyjaśnienia otrzymamy w kolejnym shorcie komiksowym
(zdecydowanie lepszym od pierwszego), ale niestety nic z tego.
Ale opowiadanie miało być tylko
wstępem do pierwszego albumu komiksowego czyli „Władcy marionetek”, który
właśnie ujrzał światło dzienne. Zacznę od strony graficznej, która z tego co
widziałem w pierwszych recenzjach znalazła się trochę pod obstrzałem. W mojej
ocenie chyba na wyrost. Mi kreska przypominająca klasyczne, disnejowskie animacje
(chyba najbardziej „Alladyna”) przypadła do gustu. Do tego ciekawie kontrastuje ze
scenariuszowymi fajerwerkami w których nie brakuje krwawych motywów, a dobre
wrażenie całości potęguje jeszcze nieźle dobra kolorystyka. Oczywiście puryści znajdą
powody do narzekań (w niektórych kadrach, szczególnie tych bardziej
dynamicznych wkrada się faktycznie lekki chaos), ale moim zdaniem Kasia Babis,
debiutująca przecież jako ilustratorka komiksów, sprawdziła się naprawdę nieźle.
A mnie najbardziej cieszy, że zmieniono stronę wizualną od czasu pierwszych
shortów, które jak wspomniałem wyglądały od strony graficznej po prostu słabo.
A jak wypada „Władca marionetek”
od strony fabularnej? Komiks otwiera dowcipny prolog, w którym jesteśmy
świadkami pierwszego spotkania szamana Kabuki Joe oraz Tequli, czyli bohaterów
znanych już z „Sekretu zielonego Boga”. Ale to tylko przystawka, przed kolejną
przygodą Tequili, która wiedziona potrzebą odnalezienia miejsca ze swych snów
trafia do Edenu. Porzućcie jednak biblijne skojarzenia, bo ten Eden do
przyjaznych miejsc nie należy. A zanim nasza bohaterka rozwiążę zagadkę swych
wizji będzie walczyła z odrażającymi monstrami, spotka na swej drodze
interesujące postacie i stanie do walki o własne życie.
Na kartach komiksu dostajemy sprawnie
opowiedziana awanturnicza opowieść. Widać przede wszystkim, że Łukasz Śmigiel kontynuuje
we „Władcy marionetek” budowę większego uniwersum i robi to co lubi, czyli bawi
się nawiązaniami i mieszaniem konwencji. Zgodnie z zapowiedziami jest więc
momentami krwawo, momentami erotycznie, a całość czyta się przyjemnie. Ale czas
na łyżkę dziegciu do tej beczki miodu. W komiksie pojawia się kilka ciekawie
zarysowanych postaci, ale większość z nich dostaje relatywnie mało miejsce. A
szkoda, bo aż się prosiło, aby rozbudować niektóre wątki. Większy problem mam
jednak znów z zakończeniem, które podobnie jak w przypadku wcześniejszego
opowiadania stawia więcej pytań niż odpowiedzi. Rozumiem, że to jest seria i nie
mam nic przeciw clifhangerom, ale tutaj mam wrażenie przedobrzono, przez co „Władca
marionetek” sprawia wrażenie opowieści urwanej. Co ciekawe, w ramach deseru
twórcy serwują nam prolog do nadchodzącej powieści „Liczba bestii”. Ale powiem
szczerze, że zasiał mi tylko w głowie jeszcze większy mętlik.
Po lekturze pierwszych przygód Tequili jestem zadowolony. To sprawa, pulpowa robota, która dostarcza przyzwoitej rozrywki i którą czyta się naprawdę przyjemnie. Widać w dotychczasowych historiach z Tequilą, że Łukasz Śmigiel
ma głowę pełną pomysłów. Czego tu
niema. Postapo, science fiction, fantasy, horror. Zaczynam się tylko zastanawiać gdzie nas to wszystko zaprowadzi. Osobiście
na przyszłość poproszę oprócz zagadek bardziej domkniętą historię, ale i tak trzymam
kciuki, żebyśmy w tym ciekawie pomyślanym świecie dostali jeszcze niejedną
interesującą opowieść.
Serdeczne dzięki za recenzję. Pierwszą, która w końcu (!!) porusza wszystkie pojawiające się dotąd w historii wątki :-) Powieść - nierozerwalnie zresztą z komiksem odpowie na wszystkie postawione tu pytania, choć oczywiście - postawi także nowe :-) Kolejny komiks - "Tequila: Szalony świat" opowiada 5 krótszych historii, z czego trzy poświęcone są bohaterom z pierwszego komiksu - mistrzowi Mitsu, Black Jackowi i Amatullah, każdemu z osobna. Pozostałe dwie historie opowiadają o Tequili oraz o rewolwerowcu Cosmasie (pojawi się na kartach powieści). Tak więc - sporo przed nami :-) Jeszcze raz dzięki za recenzję. Serdecznie pozdrawiam i zapraszam na mój kanał Youtube, aby posłuchać pojawiających się tam materiałów dodatkowych: http://www.youtube.com/watch?v=NMNHUfWyVRw&feature=share&list=UUbMNpEc9iFaIAE-UqoadaFw&index=1
OdpowiedzUsuń