poniedziałek, 24 września 2012

Midnight Movies – „Dziwolągi” Tod Browning



W krótkim czasie trafiłem na dwa filmy, które uznawane są za jedne z najbardziej typowych tzw. „midnight movies” – „Głowę do wycierania” Davida Lyncha oraz „Kreta” Alejandro Jodorowskiego. Czym były „midnight movies”? W latach 70-tych i 80-tych w wielu miastach Ameryki prezentowano w ramach nocnych seansów niezależne, niskobudżetowe kino gatunkowe. Seanse o północy stały się szybko kulturowym fenomenem. Wiele filmów oglądano wielokrotnie (ponoć niektórzy obejrzeli „Rocky Horror Picture Show” ponad 100 razy), a same seanse zamieniały się w imprezę fanów (fanatyków?) poszczególnych filmów. Postanowiłem sprawdzić aktualną siłę rażenia klasyków i tak rozpoczynamy dziś cykl spotkań z „Midnight movies”. 


Na pierwszy ogień wybrałem film, o którym przyznam szczerze nie wiedziałem, że w ramach seansów o północy był prezentowany. Film wybitny, a ciągle mało znany – „Dziwolągi” Toda Browninga z 1932 roku. Wydawało się, że ogromny sukces „Draculi” z Belą Lugosim stanie się dla Browninga trampoliną do wielkiej kariery. Ciesząc się zaufaniem hollywoodzkich włodarzy, w rok po swym największym sukcesie nakręcił „Dziwolągi”. Niestety, film okazał się zbyt szokujący (wycięto blisko 30 minut nakręconego materiału!) jak na ówczesne standardy i stał się gwoździem do trumny kariery reżysera, który po nim nakręcił zaledwie parę obrazów.

Co wzbudziło takie kontrowersje i spowodowało, że w niektórych krajach zakazano emisji filmu na ponad 30 lat? „Dziwolągi” opowiadają historię specyficznej grupy cyrkowej. Specyficznej, bo działającej w okresie kiedy pokazy cyrkowe nie wyglądały tylko tak jak to obecnie rozumiemy – klowni, akrobaci, iluzjoniści oraz pokazy ze zwierzętami. Grupa ta prezentowała oprócz „klasycznych” numerów także „cyrk osobliwości” w ramach którego pokazywano występy ludzi z różnymi deformacjami. Mamy więc Kobietę z brodą, Pół-Kobietę Pół- Mężczyznę, rodzinę „Stożkogłowych”, karły, bliźniaczki syjamskie, ludzi bez rąk i nóg itd. Uwierzcie, stopień zaprezentowanej w „Dziwolągach” odmienności mimo upływu lat nadal potrafi wbić w fotel, tym bardziej, że wszystkie postacie zagrane były przez żywych aktorów, a cała historia zrealizowana jest niemal w dokumentalnej tonacji.

Ale podejrzewam, że gdyby tylko o zaprezentowanie wspomnianych odmienności chodziło film nie wzbudziłby aż takich emocji. To co moim zdaniem najbardziej szokowało i w ciąż w zdominowanym przez polityczną poprawność świecie szokuje to fabuła. Historia oparta na najstarszych motywach świata miłości – zazdrości – zemście została umiejscowiona w świecie tytułowych Dziwolągów. Świat się zmienił, ale nadal społeczeństwo ma problem z postrzeganiem niepełnosprawności. Z jednej strony dążymy do równouprawnienia, z drugiej w ramach politycznej poprawności dominuje obraz szlachetnego niepełnosprawnego walczącego z przeciwnościami losu. Takie postrzeganie odbiera inwalidom ludzki wymiar. A przecież poza fizyczną ułomnością to przede wszystkim normalni ludzie. Z normalnymi potrzebami i normalnymi emocjami. Nie zawsze tylko tymi dobrymi. Czy takich tematów poruszać nie można?

Mimo 80-lat od premiery „Dziwolągi” to nie stetryczały staruszek, ale prawdziwa petarda. Nadal wywołuje dyskusje i nie pozostawia widza obojętnym. Doskonale rozumiano to włączając ten film w ramach cyklów Midnight Movies. Szokuje, zmusza do refleksji i przeraża.  Polecam gorąco, nie tylko na nocny seans.

4 komentarze:

  1. Zwykle nie oglądam aż tak wiekowych filmów. Szczególnie horrorów. Już nawet trzydziestoletnie potrafią być dla mnie zbyt kiczowate.
    Z drugiej strony, cyrk osobliwości, to znaczy - ludzie z deformacjami, mutacjami i Bóg jeden wie z czym jeszcze, zawsze mnie przerażali w pewien sposób(Klauni też :P) Coś czuję, że w moim wypadku ten film rzeczywiście może być niezłą, jak to napisałeś, "petardą".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam gorąco i czekam na sygnał czy się spodobało! A,że klauni są przerażający to przecież wie każdy;)

      Usuń
  2. Fakt, ten film ma moc. I rzeczywiście wcale nie wieje kiczem, pomimo tylu krzyżyków na karku. Ja nawet bym powiedział, że jest nowatorski nie tylko jak na swój czas. Mi się przypomina jeszcze inny traktujący w podobny sposób kwestię odmienności i wyobcowania. Nazywa się, jeśli pamięć mnie nie myli, "Wiklinowy kosz" lub jakoś podobnie. To była historia dwóch braci - jeden "normalny", a drugi przyrośnięty do niego. Trafiają do domu dla odmieńców, których obecność bardzo nie podoba się sąsiadom. Jakbyście kiedyś trafili, też polecam, choć nie taki dobry jak "Dziwolągi".

    @Jerry - A nie myślałeś, żeby niektóre filmy, o których piszesz - zwłaszcza te stare, z domeny publicznej - tutaj linkować? Pełno tego jest w różnych miejscach w sieci: na YouTube, na archive.org. Fajnie byłoby pooglądać.

    A co do chłopaków ze "Sklepiku..." - strasznie się opierniczają. Mieli wrócić we wrześniu, wrzesień się kończy i nic.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za trop z "Wiklinowym koszem" - chętnie sprawdzę.

      Co do linków to mocno się w przypadku "Dziwolągów" nad tym zastanawiałem. Na pewno kiedyś był na youtube cały film, ale teraz jak szukałem znalazłem tylko jakąś wersję z hiszpańskimi napisami, więc uznałem, że raczej nie załapał się na domenę publiczną. Jeżeli ktoś chce film oryginalnie obejrzeć to polecam śledzić TCM, która to stacja dość często go emituje.

      "Sklepik" ewidentnie podgrzewa atmosferę;)

      Pozdrawiam!

      Usuń